Antykoncepcja od zawsze ma grono zwolenników i przeciwników. Ci przeciwni mówią o nieodwracalnych zmianach na organizmie kobiety. Ci „za” opowiadają o regulacji cyklu, lekkich miesiączkach i wolności seksualnej. To właśnie oni chcą, aby pigułki sprzedawane były bez recepty.
Uważają, że kobieta jest na tyle odpowiedzialna, że sama oceni, czy jest w grupie ryzyka, sama zdecyduje też czy będzie brała pigułki. Będzie świadoma konsekwencji, które przecież odbiją się na jej własnym ciele, będzie wiedziała też, które pigułki są dla niej dobre, a które złe. Myślicie, że omijanie lekarza to dobry pomysł?